sobota, 1 marca 2008

PiS chce człowieka Kwaśniewskiego na ambasadora

Pałac Prezydencki ciepło myśli o byłym szefie gabinetu Aleksandra Kwaśniewskiego - Waldemarze Dubaniowskim. Wśród polityków PiS pojawił się pomysł, by bliskiego współpracownika byłego prezydenta mianować ambasadorem - pisze "Dziennik".

"Gdyby taki wniosek wpłynął, pan prezydent pewnie by się na to zgodził" - twierdzi osoba związana z Pałacem Prezydenckim. "Docierały do mnie takie sygnały" - potwierdza "Dziennikowi" Dubaniowski.

Po zakończonej prezydenturze Kwaśniewskiego Waldemar Dubaniowski z polityki zniknąć nie chciał. W 2006 r. rozważał start w wyborach na prezydenta Warszawy. Nie wszystkim politykom lewicy pomysł się spodobał - bo Dubaniowski byłby wówczas kontrkandydatem Marka Borowskiego. Bez entuzjazmu - bo Dubaniowski nie należy do żadnej partii - liderzy LiD zgodzili się na jego start w ostatnich wyborach parlamentarnych. Część z nich odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że Dubaniowski do Sejmu jednak się nie dostał.

Teraz kariera zawodowa "człowieka Kwaśniewskiego" toczy się nie wokół polityki, ale tenisa ziemnego - jest prezesem Polskiego Związku Tenisowego. Ale politycy o Dubaniowskim pamiętają. I co ciekawe, nie ci z lewicy, ale z prawicy. "Koledzy z LiD bardzo źle go potraktowali. Nie dostał pierwszego miejsca na liście. A przecież Dubaniowski ma taką klasę i wiedzę, że powinno się to wykorzystać" - mówi jeden z polityków PiS.

Dubaniowski, zdaniem znajomych, ma też żal do Kwaśniewskiego, że nie wsparł go w kampanii. Twierdzą, że nieprzypadkowo w ostatni wtorek podczas rozdania Srebrnych Ust radiowej "Trójki" Dubaniowski nie chciał w imieniu Kwaśniewskiego odebrać nagrody - odebrał ją polityk SLD Piotr Gadzinowski.

W Pałacu Prezydenckim zrodził się nawet pomysł, jak doświadczenie współpracownika Kwaśniewskiego wykorzystać. "W Kancelarii Prezydenta toczyły się takie dyskusje, że Dubaniowski jest człowiekiem, który mógłby reprezentować Polskę na poziomie ambasadora" - mówi "Dziennikowi" osoba blisko związana z Pałacem Prezydenckim. I podkreśla: "On spełnia wszystkie kryteria, by być ambasadorem. To nie jest człowiek, który ma coś na sumieniu. Dlatego nie ma powodów, by pana Dubaniowskiego nie skierować gdzieś do ambasady i nie skorzystać z jego wiedzy i znajomości świata".

Zdaniem informatorów "Dziennika", w grę wchodziły ambasady anglojęzyczne. Ale z zastrzeżeniem: nie te z pierwszej półki. "Powinien dostać może nie pierwszoszeregową ambasadę, ale z drugiego szeregu. Na strategiczną ambasadę pewnie nie miałby szans. Bo ambasadorem jest przedstawiciel państwa, ale też przedstawiciel pewnego obozu. Ale są też placówki, w których ambasador nie musi prowadzić agresywnej polityki państwa" - tłumaczy jeden z rozmówców gazety.

Oficjalnej propozycji Dubaniowski jednak nie dostał. Dlaczego? "Bo to nie pan prezydent wychodzi z inicjatywą i proponuje komuś placówkę. Ale gdyby pan Dubaniowski wyraził zainteresowanie konkretną placówką, nie sądzę, by pan prezydent mu odmówił" - przekonuje polityk PiS.

Według "Dziennika", Dubaniowski informacjami o tym, że PiS rozważało możliwość wysłania go na placówkę, nie jest zaskoczony. "Dochodziły do mnie takie słuchy, ale bardziej traktowałem to w kategoriach political fiction" - mówi. Czy byłby zainteresowany pracą ambasadora? "Reaguję tylko na oficjalne propozycje" - ucina.

Brak komentarzy: